WITAM



Mówią, że Bóg nie daje nam wiecej niż jesteśmy w stanie udźwignąć.
Smiem jednak wątpić w to twierdzenie.

Zawsze żyłam w zgodzie z naturą, zawsze kochałam jej piękno, nigdy nie sadziłam, że może się okazać tak niebezpieczna. Nigdy nie zapomnę pięknych chwil spędzanych pod namiotami, na kajakach, spacerach, na grzybach, rybach, ogniskach, jagodach, jeziorach. Zawsze czułam się głęboko związana z przyrodą i dalej jestem. Piszę to mimo tego, że bardzo cierpię co pośrednio jest konsekwencją przebywania w raju zieleni.

Początki. Kto by pomyślał?

Zaczęlo się dziwnie. Nigdy wcześniej nie miałam bólów głowy, aż nagle pewnej wiosny pojawiły się, a ich intensywność przerażała. Pamiętam jak pojechałam do apteki, pytając co można stosować na ból głowy. Opisałam jaki ma charakter, usłyszałam że to bardzo częsta przypadłość i mimo rozczarowania z tą tezą ciężko było dyskutować. Moje bóle były jednak silne, mocno wpływały na codzienne funkcjonowanie. Odwiedziłam z dwóch lekarz podstawowej opieki zdrowotnej (morfologia, mocz- idealne). Ok no to trzeba się pogodzić. W tym momencie miałam już bóle napięciowe i migreny z aurą. Cóż zdarzają się, prawda?  Objawy ustępowały i wracały, z każdym razem trwały dłużej i były bardziej uciążliwe. Doszedł okropny ucisk szyi i zawroty głowy.  Wybrałam się do kręglarza, który leczy moją rodzinę od wielu lat, szczerze powiedział, że to nie jest związane z kręgosłupem i kazał udac się do innego lekarza. Jeszcze tego  samego dnia załatwił mi wizytę u znanej Pani neurolog.  Wizyta polegała na sprawdzeniu odruchu kolanowego (pewnie istniej fachowa nazwa), dotykaniu nosa przy zamkniętych oczach. Rach ciach. Diagnoza, że to alergia bądź bóle psychosomatyczne. Przepisano D3, coś na alergię i oczywiście coś na uspokojnenie. Nie skorzystałam z tabletek na wyciszenie, D3 i lek na alergie nie rozwiązał problemu. W moich samopoczuciu nic się nie zmieniało, a nawet doszedł kolejny objaw- niewyraźne widzenie na jedno oko i oślepianie przez światła samochodów nocą. Dalsze podróże po lekarzach. Okulista- nie stwierdził żadnych problemów. Fajnie źle widzę- a to najwyraźniej mi się wydaje. Pojawiały się też nagłe silne, krótkie gorączki. W trakcie jednej z nich dosłownie czułam że umieram-ale uwaga na drugi dzień wstałam kompletnie bezobjawowa. Kolejny neurolog- stwierdza, że jestem zdrowa, bóle napięciowe, ale nic poważnego. Ok świetnie!
To trwało z dwa lata. Kolejnym etapem było krwawienie międzymięsiączkowe- pobyt w szpitalu- leczenie nospą i stwierdzenie, kobiety czasami tak mają, ale jest Pani zdrowa. W tym momencie już sama bałam się, że zwariowałam. Choruję, a cały sztab lekarzy mówi że jestem zdrowa. Było to również poparte idealnymi wynikami badań.

2 tygodnie po szpitalu, obudziłam się z lękiem bez powodu. Cóż w mojej rodzinie zdarzała się nerwica, wiec nie uznałam (glupia!) że to wszystko jest ze sobą zwiazane. 3 miesiace chodziłam z lękiem i zdecydowałam się na leczenie farmakologiczne. O MATKO! Moje problemy dopiero się zaczeły. Leki bardzo mi zaszkodziły, ale ich odstawienie nie spowodowało powrotu do stanu lekkiej nerwicy jaką miałam. Pogorszenie!.

Leczyłam swoją nerwicę i myślałam że jeśli tylko uda mi się znaleźć jej przyczynę, zacznę zdrowieć. Przeszłam profesjonalną terapię, włożyłam dużo wysiłku w to by nie zdać się jedynie na działanie leków. Niestety coś nie pasowało, nadal pojawiały się i znikały objawy bólowe, szwankowała pamięć i co najważniejsze leczenie nie miało końca mimo jego prawidłowego toku.

W którymś momencie stan się pogorszył i doszły nowe objawy. Lekarze nie wiedzieli już co się dzieje. Dostałam silnych bólów pęcherza, infekcji stref intymnych, nagle cytologia 3 a, bóle, jeszcze większe zaniki pamięci, stany odrealnienia, mgła umysłowa, silna depresja, lęki, zmęczenie.

Stałam się wrakiem człowieka.
Nikt nie potrafił mi pomóc.
Straciłam zaufanie do lekarzy.

Na którejś z wizyt padła sugestia by zbadać boreliozę. Po 7 latach, ktoś zasugerował, że powinnam zbadać się chorobę odkleszczową. Wcale nie uradowałam się. W tym momencie nie wierzyłam już w żadne diagnozy. Jednak wykonałam badanie. Bach pozytywne! Co ja na to? Nic, było mi wszystko jedno. Widziałam rzeszę ludzi leczących boreliozę wdg samobójczych schematów, widziałam blogi gdzie piętnowano ich za lekkomyślność i chciałam wierzyć, że mają racje. Dla mnie również wydawało się, że to banda hipochondryków na których ktoś zwęszył łatwy zarobek.
Zrobiłam kolejne badanie w innym laboratorium i znowu pozytywne.
Pomyślałam ok, spróbuję.

Tak się zaczęło moje leczenie boreliozy i koinfekcji.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty