Szukając sensu cierpienia.

Wiecie co jest dziwne? Ciężko opisać w którym etapie leczenia jesteś.
Minął rok. W zeszłym zakładałam , ze następne święta spędzę w zdrowiu lub lekkich dolegliwościach, w tym roku wiem, że niczego nie mogę sobie obiecać.
Jest lżej, zaczynam bardziej uczestniczyć w życiu. Dziś nie ma ze mną "mgły umysłowej" i wstałam bez ciężkiego poranka. Boli tu i tam i jestem zmęczona miesiącami choroby fizycznie i psychicznie, ale to nie jest jeden z gorszych dni. Oczywiście wszystko może się odmienić w ciągu godziny, ale cieszę się z tych lżejszych momentów.


Byłam na rekolekcjach prowadzonych przez charyzmatycznego księdza Tomasza Bielińskiego. Kto mnie zna wie, że nie jestem zagorzałą katoliczką. Jednak realizm og­ra­niczo­ny końcem włas­ne­go no­sa jest niebez­pie­czniej­szy od naj­sza­leńszej fan­tazji, jest bo­wiem ślepy.  Tak wiec otwieram się na to co nowe i jestem daleka od postrzegania świata w oparciu o moje dotychczasowe doświadczenia. Lubię tą cześć siebie. Pozwala mi odnaleźć się w różnych miejscach, wśród różnych ludzi i patrzeć na nich z otwartym umysłem nie ograniczając się do wąskiej percepcji.

Robak w chrzanie uważa, że cały świat to chrzan. Malcolm Gladwell

Właśnie tak jest. Nawet teraz mogę śmiało powiedzieć, że człowiek żyjący z boreliozą zaczyna widzieć ją jak wcześniej wspomniany robak chrzan. Nie widzę w tym nic dziwnego. Nie kontroluje się własnych objawów, często nawet emocji i czeka na czas kiedy będzie zdrowy. Większość chorych twierdzi, że z tą chorobą to nie jest życie, że tak póki nie wyzdrowieją nie będą szczęśliwy i skłamałabym gdybym powiedziała, że tak nie myślałam. Skłamałabym gdybym powiedziała, że tak już nie pomyśle. Jedno jest pewne, nie zniknęłam, żyję i nadal jestem częścią tego pięknego świata.

Wróćmy do rekolekcji. Jeśli chodzi o wiarę ateista, twierdzi że Boga nie ma, chrześcijanin, że jest, a agnostyk, że nie ma dostatecznych podstaw, by przyjąć lub zaprzeczyć Jego istnieniu. Różne sposoby postrzegania, każdy z nich ma wynikające z tego możliwości, ale i ograniczenia. Nie ważne, którą z opcji wyznajemy, bowiem są prawdy ogólnie, które łączą wszystkich. Ksiądz Tomek, wprowadził nas w swoją wizję wiary i przyjmowania tego co nas spotyka z pokorą. Oczywiście, jestem człowiekiem i od razu cześć mnie się zbuntowała, jak mogę przyjąć takie cierpienie? Ksiądz powiedział, że też jest człowiekiem i sam nie raz doświadczał poczucia niesprawiedliwości i żalu. Pomyślałam, może on rozumie te emocje?. Jego sposobem na poradzenie sobie z nieszczęściem jest wiara. Przyjęcie każdej woli Boga za dobrą  i wdzięczność za nią, oznacza to, że każdy scenariusz jest dobry. Usłyszeliśmy świadectwa cudownych ozdrowień, ale również chorób które kończyły się śmiercią. Ksiądz chciał pokazać, że nawet w najgorszym dla nas ludzi scenariuszu działy się cuda. Po pierwsze wiara daje ludziom życie po śmierci.  Natomiast Ci których ukochani byli blisko śmierci, doświadczali jeszcze większego daru miłości, nie tracili czasu na walkę z losem, lecz doceniali każda chwilę którą im została. Pilot zamienił swoją elitarną pracę, na dużo drobne szkolenia w aeroklubie, by spędzać więcej czasu obok jego nieuleczalnie chorej żony. Każdego poranka dziękował, że może mieć ją jeszcze przy sobie. Mógł przecież utonąć w żalu, mógł spędzić czas na pretensję, mógł uciec w pracę, ale wybrał to co było najcenniejsze.
Ksiądz widział w tym rękę Bożą, ateista moc odpowiedniej hierarchii wartości, a ja kolejny raz spróbowałam otworzyć oczy na to co jest w moim życiu najważniejsze. Były słowa, które budziły mój sprzeciw, jednak całość skłoniła do refleksji z której starałam się wynieść coś dobrego.

Już przed chorobą zdawałam sobie sprawę z siły wdzięczności. Prowadziłam nawet dziennik. Wtedy było to zdecydowanie łatwiejsze :-D.

Cho­roba poz­wa­la poz­nać słodycz zdro­wia. Dopiero ona powie Ci jak bardzo kochasz żyć.







Komentarze

Popularne posty